Soul Society
Rukia wracała wolnym krokiem z prezentem dla Byakuyi. Z jednej strony cieszyła się przyjęciem ale nie mogła zapomnieć o nocnym koszmarze. Bała się. Od kilku dni z Sode no Shirayuki próbowała znaleźć sposób na pokonanie wiedźm ale daremnie. Jej zanpakutou miało porozmawiać z najstarszymi ostrzami ale póki co niczym jej nie poinformowała. Rozmyślając doszła do rezydencji, kilku kapitanów już tam było pomagając robić ostatnie poprawki, przywitała się skrzętnie ukrywając prezent dla Byakuyi. Chociaż powinna się przebrać w eleganckie kimono wolała pozostać w stroju shinigami, czuła się jakoś pewniej. Spinając włosy spojrzała w lustro. Zobaczyła siebie w nocy z krwią i lodem na twarzy. Mrugnęła, teraz odbicie było normalne. Wstała i wzięła zanpaktou. Wyszła i osłoniła oczy przed oślepiającym światłem. Byakuya już siedział na miejscu, skinęła głową witając się z nim. Usiadła, większość gości już była. Ze smutkiem spoglądała na delikatnie padające płatki śniegu, jednocześnie ogarniając wzrokiem twarze gości. Razem z bratem siedziała na eleganckim krześle, goście siedzieli lub stali w zależności od ich statusu społecznego w ogrodzie dworu Kuchiki. Po złożeniu życzeń i podarowaniu prezentów wszyscy mieli przejść do głównej sali, gdzie był już przygotowany wcześniej przez służbę poczęstunek. Zaczęło się, głowy szlacheckich rodów podchodziły, składały życzenia i dawały prezenty jubilatom. Szło to wolno, każdy oczywiście chciał zaprezentować się z jak najlepszej strony przed członkiem klanu Kuchiki. W końcu nadszedł czas na życzenia od kapitanów 13 oddziałów. Rukia rozluźniła się, nareszcie stało się to mniej formalne, kapitanowie a zwłaszcza kapitan 5 i 8 oddziału żartowali by rozluźnić napiętą atmosferę. Do najważniejszych osób na tym przyjęciu podeszli wicekapitanowie, oni również rozluźniali atmosferę a w szczególności Renji, który wracając wywinął orła przez skórkę banana podłożoną przez Ichigo. Renji nie został mu dłużny i znalazłszy pudełko jajek obrzucił go. Kłócących się shinigamich rozdzielił kapitan Hitsugaya a impreza toczyła się dalej. Przed czarnowłosymi zamigało białe, lśniące światło i pojawiły się zanpakutou. Sode no Shirayuki oraz Senbonzakura podeszli do Rukii i Byakuyi, złożyli im krótkie i szczere życzenia oraz wręczyli im prezenty. Obydwa były tak zapakowane, że nie było sposobu by zgadnąć co to jest. Rukia próbując zgadnąć co to jest napotkała tylko uśmiech swojego zanpakutou. Mimowolnie też się uśmiechnęła, kto wie może ten prezent to rozwiązanie problemów z czarownicami. Kapitańskie zanpakutou zniknęły. Kapitan 9 oddziału wstała i wręczyła prezent swojemu bratu. On zrobił to samo. Usiedli na swoich miejscach. Zaproszeni goście skłonili się i powoli ruszyli za Byakuyą otwierającym drzwi głównej sali. Nagle niebo przysłoniły czarne chmury zaczęły krążyć po niebie razem z zimnym porywistym wiatrem. Rukia zamarła, jej koszmar zaczął się spełniać. Dotknęła zanpakutou by poczuć się pewniej, Byakuya wziął do ręki Senbonzakurę tak samo postąpili pozostali kapitanowie. Czarnowłosa wzięła do ręki prezent od lodowej katany. Przycisnęła go mocniej do siebie, tym samym trzęsąc się ze strachu. Rzuciła się do biegu, mijając zaskoczonych gości i nie zwracając uwagi na nawołujących ją Ichigo i kapitana 6 oddziału. Wyjmując ostrze wypowiedziała:
- Mae, Sode no Shirayuki - a następnie krzyknęła, kierując katanę w stronę przeciwników - Tsugi no mae, Hakuren.
Potężna fala lodu zamroziła czarownicę. Ichigo otworzył usta ze zdziwienia, atak Rukii był dziesięciokrotnie silniejszy niż wtedy gdy ostatni raz widział to. Nie sądził, że stała się aż tak silna. Czarnowłosa zaś wiedząc, że choć na chwilę zatrzymała te wiedźmy pobiegła w stronę lasu używając shunpo. Wiedziała, że zachowuje się jak tchórz, ale tylko to mogła zrobić by przerwać urzeczywistniający się koszmar. Będąc między drzewami szukała zawieszonej na drzewie granatowej wstążki. Znalazłszy ją w końcu wdrapała się na drzewo i skryła się w ogromnej dziupli. Użyła Shakkaho by czerwona kula oświetliła prezent który trzymała w dłoni. Rozdarła papier i otworzyła pudełko. W środku na miękkim granatowym materiale leżał połyskujący lśniącą bielą sztylet. Gdy wzięła go do ręki rozpadł się na trzy części. Ze zdziwieniem zauważyła, że w gruncie rzeczy te trzy kawałki są identyczne jak sztylet w pudełku. Przyjrzała się jednemu nietypowy kształt i waga czyniły go śmiercionośną bronią. Świetnie układał się w dłoni jakby był dłonią drugiego człowieka a nie martwym przedmiotem. Odłożyła go na bok. Chwyciła teraz materiał próbując znaleźć jakąś informację na temat tej rzeczy. Gdy nim potrząsała zauważyła równe i staranne pismo Sode no Shirayuki. Zaczęła czytać otwierając szerzej oczy.
Byakuya rozglądał się po rezydencji, miał nikłą nadzieję że jego siostra tu jest. Rukia mu trochę powiedziała o tym co miało się zdarzyć ale wiedział, że nie powiedziała mu wszystkiego. Pewnie nie chciała go zmartwić aczkolwiek chciał poznać prawdę. Krótko po zniknięciu kapitan 9 oddziału wiedźmy uwolniły się i zniknęły. Denerwowało go przerwanie ceremonii ale w pewien sposób chciał żeby to zaczęło się wcześniej na przykład przed przemową Rido Kenzou. Nienawidził tego dziada, gdy mówił życzenia jego słowa ociekały sarkazmem i nieszczerością. Nie było osoby która darzyłaby go sympatią nawet prostoduszny kapitan 13 oddziału go nie lubił. Oszalał wręcz po śmierci żony a choroba i przegrana tylko bardziej go męczyły, winił dzieci za śmierć Uiharu. W ogóle nie przypominał swego ojca Daisuke. Rido ociekał złością i nienawiścią szczególnie do kapitana 6 oddziału. Przy każdej okazji wytykał mu złamanie zasad rodów szlacheckich. Czarnowłosy starał się nie cieszyć z cierpienia innego człowieka ale czerpał radość z tego, że głową rodziny Kenzou wkrótce zostanie Aya. Był dosyć rozgarniętym chłopakiem i jedyną urazę chował do ojca ale nikt nie miał mu tego złe wręcz popierali to i cieszyli się, że młody nie jest uległy. Aya w tej chwili tłumaczył coś Ichigo zapewne i on martwił się o Rukię. Ichigo podbiegł do Byakuyi i wręczył mu jego prezent od jego zanpaktou.
- Senbonzakura prosił bym ci to przekazał, masz to otworzyć - poinformował go. Kapitan 6 oddziału z lekkim ociąganiem się posłusznie otworzył prezent. Było to podobnie jak w przypadku Rukii pudełko tyle tylko, że to miało kolor jasnofioletowy. W środku był srebrny kompas ozdobiony czerwonymi klejnotami. Obok niego była informacja od ofiarodawcy. Tłumaczyła ona zasadę działania ,,Impasu''. Kompas ten wskazywał drogę do tego co było najważniejsze dla osoby która go trzymała, oprócz tego chronił właściciel tworząc wokół niego barierę nie do zniszczenia. Ichigo zaglądając Byakuyi przez ramię zrozumiał.
- Celem jest pokonanie przeciwników - odrzekł rudowłosy -a skoro ty jesteś posiadaczem to znaczy, że musisz znaleźć Rukię która pewnie wie jak zniszczyć czarownice.
- Wiem, Kurosaki Ichigo - spokojnie rzekł Byakuya - a teraz choć ze mną. Prawdopodobnie będziesz potrzebny.
Używając shunpo ruszyli w kierunku który wskazywała igła.
Kapitan 9 oddziału rysowała na ziemi krąg oraz rozpaliła trzy pochodnie. Postępowała według wskazówek Sode no Shirayuki. Modliła się w duchu tylko o to by Byakuya zdążył na czas. Ostrza wykonały kawał dobrej roboty nie tylko znalazły sposób na pozbycie się przeciwnika ale również odnalazły przedmioty potrzebne do tego. Była im za to niezmiernie wdzięczna. Niestety nie miała czasu poczuła dreszcze. Wiedźmy były tu teraz należało tylko zwabić je w pułapkę.
...................................................................................................................
Z okazji moich urodzin ten rozdział będzie odrobinkę dłuższy. Bardzo przepraszam za moją długą nieobecność ale laptop był w naprawie przez 3 tygodnie a oprócz tego zbliżają się egzaminy gimnazjalne. Więc nauczyciele wciskają tyle sprawdzianów ile tylko się da. (np. w ten piątek miałam aż trzy z fizy, bioli i anglika w dodatku nie liczę na nic więcej niż tróję). No cóż rozdział specjalnie dedykuję Księżniczce Mroku która na bieżąco komentuje moje idee. Pozdrawiam i zapraszam do czytania Makoto Shi.