niedziela, 7 kwietnia 2013

Rozdział 15

                                     Świat ludzi 15 lat wcześniej

             W Karakurze zapadła głęboka noc, wszyscy byli pogrążeni w głębokim śnie. No prawie wszyscy, w parku grupa złożona z trójki ludzi walczyła z dziwną istotą, mężczyzną z skrzydłami jak u kruka i ogonem jaszczurki. Tworzył wokół siebie barierę która była wręcz nie do zniszczenia. Rudowłosy chłopak atakował faceta bez przerwy mimo, że nie dawało to żadnego efektu. Stojące z boku dwie kobiety myślały nad sposobem pokonania tego mężczyzny. Nagle jedna z nich o jasnobrązowych włosach ruszyła na przeciwnika. Tworząc między dłońmi coś w rodzaju jasnego światła, skoczyła między walczących i odepchnęła ich na dwie strony. Szepcząc, prawą rękę wystawiła ku mężczyźnie z ogonem. Zaczęły go oplatywać czarne wstęgi i nawet po mimo jego ochrony unieruchomiły go. Zmęczona odwróciła się w kierunku rudowłosego chłopaka.
- Ichigo, ty durniu co ty odwalasz - krzyczała - takimi atakami nic nie zdziałasz jedynie się zmęczysz, to jest inny typ przeciwnika tu trzeba myśleć - popukała się w czoło kończąc swój wywód.
- Ja przynajmniej coś robiłem, Makoto a nie jak ty i Rukia stałem i się przyglądałem.
- Ja nic nie robiłam, odszczekaj to. Musiałam użyć potężnej magii żeby go przytrzymać, nawet nie wiesz jakie to jest trudne. Jego obrona jest bardzo szczelna!
- I co z tego ? Ja się więcej napracowałem.
- Hej, przestańcie, razem wymyśliłyśmy sposób na niego. Resztę załatwimy później, okej - dołączyła się do rozmowy czarnowłosa.
- Rukia ma rację - stwierdziła Makoto - rzeczywiście mamy sposób na pokonanie tego potwora, posłuchaj Ichigo. Najpierw uszkodzę jego barierę i ją zniszczę.
- Następnie ja użyje Sode no Shirayuki i zatrzymam go Hakurenem. A ty Ichigo zakończysz to jednym atakiem, dobrze ?
- Hm, okej.
-Zaczynam - rzekła brązowowłosa. Stanęła na przeciwko dziwnego mężczyzny i machnęła ręką, wstęgi znikły. Uśmiechnęła się i zamknęła oczy. Dookoła niej powietrze zaczęło krążyć. Za nią Rukia uwalniała swoje zanpaktou i przyglądała się przyjaciółce. Zawsze była pod wrażeniem jej umiejętności i cieszyła się z tego, że dobrze się rozumieją. W tej samej chwili ich przeciwnik nie wiedział co robić, z jednej strony kobieta przygotowuje się do większego ataku, a z drugiej inna  trzyma w ręce ostrze, która zaatakuje a może ten mężczyzna czegoś spróbuje. Nagle poczuł falę zimna. Makoto robiąc dziwne ruchy rękami, skierowała je w końcu ku przeciwnikowi i krzyknęła - Rozerwanie materii. W jednej chwili mężczyznę otoczyły lśniące smugi światła i jego bariera rozpadła się na kawałki. Rukia już chciała użyć Hakurena gdy nagle zza jej pleców wyskoczył Ichigo i użył Getsugi Tensho. Przeciwnik zniknął. Jednak mimo zwycięstwa atmosfera była ciężka.
- Co ty robisz debilu, plan był inny - mówiła podniesionym głosem brązowowłosa.
- No właśnie teraz był czas na część planu z moim udziałem - krzyknęła czarnowłosa.
- Po prostu nie chciałem się z nim cackać, wracam do domu. Pa- powiedział i poszedł.
- Denerwuje mnie to jego uważanie się za super, wielkiego gościa - stwierdziła Makoto
- Też mnie to denerwuje ale póki co nic na to nie poradzę, chodź Nii-sama na nas czeka - rzekła  i otworzyła przejście do Soul Society. Szły tak w milczeniu gdy nagle jedna z nich się odezwała.
- Hej Rukia, możesz mi obiecać, że staniesz się silniejsza ?
- Obiecuję ale po co?
- Kiedyś się przekonasz.
Obietnica ta zaważyła nad jej życiem kilkanaście lat później i w pewien sposób podniosła ją na duchu.
                                                       Czas obecny
                  Trzy czarownice zdziwione rozglądały się po łące gdzie czekała jedna z ich ofiar. Na ziemi były narysowane okręgi i rozpalone pochodnie. Nie wiedziały co o tym myśleć ale musiały grać na czas, nie mogły dopuścić do przybycia posiłków. Znów młode i silne założyły maski na twarz. Ich ciało otoczyła srebrzysta poświata a w dłoni pojawiły się ostrza. Ich celem nie było jednak zabicie kapitan 9 oddziału ale zdobycie jej zanpaktou i połączenie z maską Vasto Lorde, miało to dać broń nie do pokonania. Jako że członkowie rodu Kuchiki posiadali katany z niezwykłymi umiejętnościami jak i z nieogranicznymi możliwościami rozwijania się były idealne do zdobycia większej siły.
- Nareszcie stajemy twarzą w twarz moja droga - powiedziała jedna z nich - to nie będzie bolało, zabierzemy ci zanpakutou szybko.
- A może oddasz nam je dobrowolnie, chociaż pewnie jako kapitan powiesz, że masz swją dumę i tego nie zrobisz - zagadnęła inna
- Nie mamy czasu na gadki - ofuknęła trzecia - zaraz mogą przybyć posiłki. Do roboty, najpierw ją ogłuszcie  a potem weźmy to co potrzebne i ją zabijmy.
Rukia wiedziała, że musi się skupić i zrobić wszystko zgodnie ze wskazówkami. Wyjęła katanę i stanęła pewniej na ziemi. W końcu skoczyła ku czarownicy stojącej najbliżej zgodnie z wiedzą, że nie może póki co ich zranić. Jedynie odepchnąć. Jej cel przygotowywał się widocznie do ataku bo wiedźma mamrotała coś pod nosem.Użyła shunpo by zmylić przeciwniczkę która stała gotowa do ataku. Pojawiła się za jej plecami i popchnęła ją w kierunku białego okręgu na ziemi. Czarownica szybko się podniosła  i chciała zaatakować czarnowłosą. Gdy podniosła dłoń by wystrzelić z niej atak. Krąg zalśnił, przeciwniczka stała jak sparaliżowana, nie mogła użyć mocy. Rukia tylko na to czekała, wyjęła zza pasa śnieżnobiały sztylet i wbiła go w ziemię. Pierwsza przeciwniczka została unieruchomiona. Teraz będzie tylko trudniej, wiedziała  o tym.
- Coś ty zrobiła naszej siostrze - warknęła czarownica - a w sumie zresztą już wiemy jak działa twój plan. Już nic nam nie zrobisz.
Wiedźmy zaczęły mocno napierać używając magii oraz katan.Kapitan 9 oddziału myślała nad tym jak uwięzić drugą czarownice, jednocześnie jednak odpierała ich ataki. Była coraz bardziej zmęczona z nadzieją wyczekiwała przybycia Byakuyi. Jej lewa ręka cała była pokryta krwią i zadrapaniami. Nie mówiąc już o jej stroju shinigami, wszystko zostało zniszczone. Wiedźmy też nie marnowały czasu, póki co bawiły się czekając na dobrą okazje by ją całkiem obezwładnić. Czekały na tą chwilę tyle czasu. Setki lat spały przez to zaklęcie. Na szczęście obudziły się wtedy gdy ich cel był odrobinę rozkojarzony. Przynajmniej jedny, czarnowłosy mężczyzna pozostawał niewzruszony a jego zanpakutou posiadało jeszcze większą moc niż jej. Gdy już zdobędą jej ostrze pokonają go bez problemu i dopełnią swą zemstę. Wyraźnie przewodnicząca wiedźma znudziła się, podniosła dłoń i stworzyła gryzący, trujący dym. Skupiła się tylko na czarnowłosej. Nagle zza drze wyskoczył kapitan 6 oddziału i Ichigo Kurosaki. Rukia szybko dojrzała swoją szansę i odepchnęła drugą czarownicę do okręgu. Sytuacja się powtórzyła i kolejny sztylet zapieczętował czarownicę. Teraz było już trzech na jedną.
- Cieszę się, że przyszliście nudziło mi się trochę bez was - przywitała się szybko członkini rodu Kuchiki i wyjaśniła - pomóżcie mi ją wepchnąć do tego okręgu. Nie możemy jej zranić. Maska ją chroni.
- Nie ma sprawy, będę osłaniał tyły - stwierdził Ichigo. Oczy czarownicy zwęziły się, jej dwie siostry poległy a oni robią sobie z niej żarty. Musiała użyć najczarniejszej strony swej magii. Odepchnęła atak rudowłosego chłopaka krótką falą mocy i uwolniła swoją moc. Jej szaty zaczęły płonąć ogniem a włosy stały się szkarłatne. Robiąc kolejny krok w stronę przeciwników tworzyła węże z dymu, najpierw kilka potem więcej i jeszcze więcej. Była pewna zwycięstwa. Nie zauważyła jednak, że zamiast oddalać się od okręgu podchodziła do niego coraz bliżej. Byakuya dojrzał jej niedopatrzenie i błyskawicznie wymyślił w głowie plan.
- Rozprosz się, Senbonzakura - usłyszała Rukia i zrozumiała co ma na myśli jej brat. Poszła za jego przykładem i uwolniła zanpaktou. W czasie gdy Byakuya na chwilę rozproszył jej uwagę użyła swojego ulepszonego pierwszego ataku - Some no mai, Tsukishiro. W jednej chwili czarownicę od tyłu i z boku otoczyły walące się w miejsce gdzie stała, lodowe kolumny. Wypuściła niebezpieczne węże w kierunku Rukii i Byakuyi jednak nie patrzyła gdzie idzie. Biegnący w jej kierunku Ichigo sprawił, że popełniła nierozważny krok i wpadła wprost w pułapkę. Ostatni sztylet wbił się w ziemię. A dym się rozproszył.
- Uff - westchnęła Rukia - dobra, Nii-sama, Ichigo stańcie koło sztyletów. Gdy dam znak wbijemy je w miejsce gdzie normalny człowiek ma serce. Mamy tylko jedną szansę. Ostatnim razem rytuał nie był kompletny, gdyż brakowało jednego członka rodziny Kuchiki. Sode no Shirayuki mi wszystko wytłumaczyła. Wprawdzie tylko ja i ty, bracie jesteśmy członkami tej rodziny, jednak...
- Jednak ? - zapytał się czarnowłosy - Kurosaki nie jest członkiem tego klanu. Nie może dotknąć tego sztyletu.
- Ostatnim razem też tak się stało! Tylko dwóch członków tego rodu chciało zniszczyć te wiedźmy. Wykonali wszystko zgodnie ze wskazówkami, jednakże nie było to kompletne. Dlatego one się odrodziły! Poza tym nie możemy być niczego pewni, może Ichigo kiedyś zostanie członkiem naszej ... - jej słowa przerwał krzyk czarownicy wzywający pozostałe swe siostry do połączenia sił. Z prędkością błyskawicy kapitan 9 oddziału dotknęła śnieżnobiałego sztyletu i krzyknęła - teraz! Wszystko stało się w mgnieniu oka. Trójka shinigami wbiła sztylety w serce wiedźm zanim one zdążyły zaaragować. Polanę wypełnił wiatr i jasne światło. Czarownice rozpadały się w pył. W końcu całkiem znikły. Zmęczona Rukia padła na kolana udało jej się, zrobiła to. Ichigo i Byakuya wzięli ją pod ramiona i ruszyli w kierunku rezydencji.
- Nareszcie koniec - powiedział uśmiechnięty Ichigo, a reszta nie miała nawet sił by mu przytaknąć. Nikt nie zauważył postaci skrytej w koronie drzewa.
- Głupcy, myślą że to koniec, te czarownice były tylko narzędziem w naszym planie, nie sprawdziły się, były zbyt słabe. Poczekamy aż stracą czujność a wtedy wykonamy pierwszy krok - szeptem stwierdziła do siebie istota i zniknęła w mroku nocy.
.........................................................................................................................
Bardzo przepraszam, że tak długo nie pisałam, niestety póki co myślę że do końca kwietnia nie zdążę z nowym postem. Powód jest tego taki, że po prostu mam egzaminy gimnazjalne i nie mogę tego zawalić. Za to po 25 kwietnia akcja nabierze większego rozpędu i zacznie się jakby druga część mojego opowiadania. Bardzo dziękuję za wszystkie nominację i komentarze oraz z góry przepraszam za błędy interpunkcyjne i literówki. Pozdrawiam Makoto Shi.

5 komentarzy:

  1. Powodzenia na egzaminach, to po wpierwsze :)
    A po drugie, rozdział jak zwykle świetny.
    Wreszcie pojawiła się sugestia romansu. Chociaż wydaje mi się dziwne, że Byakuya nie zareagował na taką "zaczepkę" (aluzję?) ze strony swojej siostry...
    Czekam na kolejny rozdział jak zwykle z niecierpliwością.
    I jeszcze raz powodzenia *kopie Makoto w tyłek na szczęście*

    OdpowiedzUsuń
  2. Dopiero dzisiaj odkryłam twojego , ale wszystkie rozdziały przeczytałam jednym tchem .
    Czekam na następne i życzę weny .

    OdpowiedzUsuń
  3. Aizen został pokonany. Soul Society i Karakura powoli powracają do dawnego funkcjonowania. Część Arrancarów przeżyła i osiadła bezpiecznie w Las Noches, część poczuła powołanie i wstąpiła w szeregi Shinigami zamieszkując w Seireitei, oczywiście nadal pod czujnym okiem Kapitana Głównodowodzącego. Sielanka trwa, ale na jak długo? Przekonaj się sam! Dołącz do nas i twórz historię razem z nami!

    www.shinigami--world.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie, Już dziś byłam na paru blogach o podobnej tematyce, ale żaden mnie nie wciągnął jak ten. Jednak muszę nadrobić poprzednie rozdziały T^T Byakuya nie odpowiedział na zaczepkę siostrrzyczki. czuję, że coś się będzie działo. Jak na razie życzę weny. Czekam na kolejne rozdziały i zapraszam do mnie : tylko-za-nim-kurosaki-kun.blogspot.com
    dopiero zaczynam :c

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń