niedziela, 7 kwietnia 2013

Rozdział 15

                                     Świat ludzi 15 lat wcześniej

             W Karakurze zapadła głęboka noc, wszyscy byli pogrążeni w głębokim śnie. No prawie wszyscy, w parku grupa złożona z trójki ludzi walczyła z dziwną istotą, mężczyzną z skrzydłami jak u kruka i ogonem jaszczurki. Tworzył wokół siebie barierę która była wręcz nie do zniszczenia. Rudowłosy chłopak atakował faceta bez przerwy mimo, że nie dawało to żadnego efektu. Stojące z boku dwie kobiety myślały nad sposobem pokonania tego mężczyzny. Nagle jedna z nich o jasnobrązowych włosach ruszyła na przeciwnika. Tworząc między dłońmi coś w rodzaju jasnego światła, skoczyła między walczących i odepchnęła ich na dwie strony. Szepcząc, prawą rękę wystawiła ku mężczyźnie z ogonem. Zaczęły go oplatywać czarne wstęgi i nawet po mimo jego ochrony unieruchomiły go. Zmęczona odwróciła się w kierunku rudowłosego chłopaka.
- Ichigo, ty durniu co ty odwalasz - krzyczała - takimi atakami nic nie zdziałasz jedynie się zmęczysz, to jest inny typ przeciwnika tu trzeba myśleć - popukała się w czoło kończąc swój wywód.
- Ja przynajmniej coś robiłem, Makoto a nie jak ty i Rukia stałem i się przyglądałem.
- Ja nic nie robiłam, odszczekaj to. Musiałam użyć potężnej magii żeby go przytrzymać, nawet nie wiesz jakie to jest trudne. Jego obrona jest bardzo szczelna!
- I co z tego ? Ja się więcej napracowałem.
- Hej, przestańcie, razem wymyśliłyśmy sposób na niego. Resztę załatwimy później, okej - dołączyła się do rozmowy czarnowłosa.
- Rukia ma rację - stwierdziła Makoto - rzeczywiście mamy sposób na pokonanie tego potwora, posłuchaj Ichigo. Najpierw uszkodzę jego barierę i ją zniszczę.
- Następnie ja użyje Sode no Shirayuki i zatrzymam go Hakurenem. A ty Ichigo zakończysz to jednym atakiem, dobrze ?
- Hm, okej.
-Zaczynam - rzekła brązowowłosa. Stanęła na przeciwko dziwnego mężczyzny i machnęła ręką, wstęgi znikły. Uśmiechnęła się i zamknęła oczy. Dookoła niej powietrze zaczęło krążyć. Za nią Rukia uwalniała swoje zanpaktou i przyglądała się przyjaciółce. Zawsze była pod wrażeniem jej umiejętności i cieszyła się z tego, że dobrze się rozumieją. W tej samej chwili ich przeciwnik nie wiedział co robić, z jednej strony kobieta przygotowuje się do większego ataku, a z drugiej inna  trzyma w ręce ostrze, która zaatakuje a może ten mężczyzna czegoś spróbuje. Nagle poczuł falę zimna. Makoto robiąc dziwne ruchy rękami, skierowała je w końcu ku przeciwnikowi i krzyknęła - Rozerwanie materii. W jednej chwili mężczyznę otoczyły lśniące smugi światła i jego bariera rozpadła się na kawałki. Rukia już chciała użyć Hakurena gdy nagle zza jej pleców wyskoczył Ichigo i użył Getsugi Tensho. Przeciwnik zniknął. Jednak mimo zwycięstwa atmosfera była ciężka.
- Co ty robisz debilu, plan był inny - mówiła podniesionym głosem brązowowłosa.
- No właśnie teraz był czas na część planu z moim udziałem - krzyknęła czarnowłosa.
- Po prostu nie chciałem się z nim cackać, wracam do domu. Pa- powiedział i poszedł.
- Denerwuje mnie to jego uważanie się za super, wielkiego gościa - stwierdziła Makoto
- Też mnie to denerwuje ale póki co nic na to nie poradzę, chodź Nii-sama na nas czeka - rzekła  i otworzyła przejście do Soul Society. Szły tak w milczeniu gdy nagle jedna z nich się odezwała.
- Hej Rukia, możesz mi obiecać, że staniesz się silniejsza ?
- Obiecuję ale po co?
- Kiedyś się przekonasz.
Obietnica ta zaważyła nad jej życiem kilkanaście lat później i w pewien sposób podniosła ją na duchu.
                                                       Czas obecny
                  Trzy czarownice zdziwione rozglądały się po łące gdzie czekała jedna z ich ofiar. Na ziemi były narysowane okręgi i rozpalone pochodnie. Nie wiedziały co o tym myśleć ale musiały grać na czas, nie mogły dopuścić do przybycia posiłków. Znów młode i silne założyły maski na twarz. Ich ciało otoczyła srebrzysta poświata a w dłoni pojawiły się ostrza. Ich celem nie było jednak zabicie kapitan 9 oddziału ale zdobycie jej zanpaktou i połączenie z maską Vasto Lorde, miało to dać broń nie do pokonania. Jako że członkowie rodu Kuchiki posiadali katany z niezwykłymi umiejętnościami jak i z nieogranicznymi możliwościami rozwijania się były idealne do zdobycia większej siły.
- Nareszcie stajemy twarzą w twarz moja droga - powiedziała jedna z nich - to nie będzie bolało, zabierzemy ci zanpakutou szybko.
- A może oddasz nam je dobrowolnie, chociaż pewnie jako kapitan powiesz, że masz swją dumę i tego nie zrobisz - zagadnęła inna
- Nie mamy czasu na gadki - ofuknęła trzecia - zaraz mogą przybyć posiłki. Do roboty, najpierw ją ogłuszcie  a potem weźmy to co potrzebne i ją zabijmy.
Rukia wiedziała, że musi się skupić i zrobić wszystko zgodnie ze wskazówkami. Wyjęła katanę i stanęła pewniej na ziemi. W końcu skoczyła ku czarownicy stojącej najbliżej zgodnie z wiedzą, że nie może póki co ich zranić. Jedynie odepchnąć. Jej cel przygotowywał się widocznie do ataku bo wiedźma mamrotała coś pod nosem.Użyła shunpo by zmylić przeciwniczkę która stała gotowa do ataku. Pojawiła się za jej plecami i popchnęła ją w kierunku białego okręgu na ziemi. Czarownica szybko się podniosła  i chciała zaatakować czarnowłosą. Gdy podniosła dłoń by wystrzelić z niej atak. Krąg zalśnił, przeciwniczka stała jak sparaliżowana, nie mogła użyć mocy. Rukia tylko na to czekała, wyjęła zza pasa śnieżnobiały sztylet i wbiła go w ziemię. Pierwsza przeciwniczka została unieruchomiona. Teraz będzie tylko trudniej, wiedziała  o tym.
- Coś ty zrobiła naszej siostrze - warknęła czarownica - a w sumie zresztą już wiemy jak działa twój plan. Już nic nam nie zrobisz.
Wiedźmy zaczęły mocno napierać używając magii oraz katan.Kapitan 9 oddziału myślała nad tym jak uwięzić drugą czarownice, jednocześnie jednak odpierała ich ataki. Była coraz bardziej zmęczona z nadzieją wyczekiwała przybycia Byakuyi. Jej lewa ręka cała była pokryta krwią i zadrapaniami. Nie mówiąc już o jej stroju shinigami, wszystko zostało zniszczone. Wiedźmy też nie marnowały czasu, póki co bawiły się czekając na dobrą okazje by ją całkiem obezwładnić. Czekały na tą chwilę tyle czasu. Setki lat spały przez to zaklęcie. Na szczęście obudziły się wtedy gdy ich cel był odrobinę rozkojarzony. Przynajmniej jedny, czarnowłosy mężczyzna pozostawał niewzruszony a jego zanpakutou posiadało jeszcze większą moc niż jej. Gdy już zdobędą jej ostrze pokonają go bez problemu i dopełnią swą zemstę. Wyraźnie przewodnicząca wiedźma znudziła się, podniosła dłoń i stworzyła gryzący, trujący dym. Skupiła się tylko na czarnowłosej. Nagle zza drze wyskoczył kapitan 6 oddziału i Ichigo Kurosaki. Rukia szybko dojrzała swoją szansę i odepchnęła drugą czarownicę do okręgu. Sytuacja się powtórzyła i kolejny sztylet zapieczętował czarownicę. Teraz było już trzech na jedną.
- Cieszę się, że przyszliście nudziło mi się trochę bez was - przywitała się szybko członkini rodu Kuchiki i wyjaśniła - pomóżcie mi ją wepchnąć do tego okręgu. Nie możemy jej zranić. Maska ją chroni.
- Nie ma sprawy, będę osłaniał tyły - stwierdził Ichigo. Oczy czarownicy zwęziły się, jej dwie siostry poległy a oni robią sobie z niej żarty. Musiała użyć najczarniejszej strony swej magii. Odepchnęła atak rudowłosego chłopaka krótką falą mocy i uwolniła swoją moc. Jej szaty zaczęły płonąć ogniem a włosy stały się szkarłatne. Robiąc kolejny krok w stronę przeciwników tworzyła węże z dymu, najpierw kilka potem więcej i jeszcze więcej. Była pewna zwycięstwa. Nie zauważyła jednak, że zamiast oddalać się od okręgu podchodziła do niego coraz bliżej. Byakuya dojrzał jej niedopatrzenie i błyskawicznie wymyślił w głowie plan.
- Rozprosz się, Senbonzakura - usłyszała Rukia i zrozumiała co ma na myśli jej brat. Poszła za jego przykładem i uwolniła zanpaktou. W czasie gdy Byakuya na chwilę rozproszył jej uwagę użyła swojego ulepszonego pierwszego ataku - Some no mai, Tsukishiro. W jednej chwili czarownicę od tyłu i z boku otoczyły walące się w miejsce gdzie stała, lodowe kolumny. Wypuściła niebezpieczne węże w kierunku Rukii i Byakuyi jednak nie patrzyła gdzie idzie. Biegnący w jej kierunku Ichigo sprawił, że popełniła nierozważny krok i wpadła wprost w pułapkę. Ostatni sztylet wbił się w ziemię. A dym się rozproszył.
- Uff - westchnęła Rukia - dobra, Nii-sama, Ichigo stańcie koło sztyletów. Gdy dam znak wbijemy je w miejsce gdzie normalny człowiek ma serce. Mamy tylko jedną szansę. Ostatnim razem rytuał nie był kompletny, gdyż brakowało jednego członka rodziny Kuchiki. Sode no Shirayuki mi wszystko wytłumaczyła. Wprawdzie tylko ja i ty, bracie jesteśmy członkami tej rodziny, jednak...
- Jednak ? - zapytał się czarnowłosy - Kurosaki nie jest członkiem tego klanu. Nie może dotknąć tego sztyletu.
- Ostatnim razem też tak się stało! Tylko dwóch członków tego rodu chciało zniszczyć te wiedźmy. Wykonali wszystko zgodnie ze wskazówkami, jednakże nie było to kompletne. Dlatego one się odrodziły! Poza tym nie możemy być niczego pewni, może Ichigo kiedyś zostanie członkiem naszej ... - jej słowa przerwał krzyk czarownicy wzywający pozostałe swe siostry do połączenia sił. Z prędkością błyskawicy kapitan 9 oddziału dotknęła śnieżnobiałego sztyletu i krzyknęła - teraz! Wszystko stało się w mgnieniu oka. Trójka shinigami wbiła sztylety w serce wiedźm zanim one zdążyły zaaragować. Polanę wypełnił wiatr i jasne światło. Czarownice rozpadały się w pył. W końcu całkiem znikły. Zmęczona Rukia padła na kolana udało jej się, zrobiła to. Ichigo i Byakuya wzięli ją pod ramiona i ruszyli w kierunku rezydencji.
- Nareszcie koniec - powiedział uśmiechnięty Ichigo, a reszta nie miała nawet sił by mu przytaknąć. Nikt nie zauważył postaci skrytej w koronie drzewa.
- Głupcy, myślą że to koniec, te czarownice były tylko narzędziem w naszym planie, nie sprawdziły się, były zbyt słabe. Poczekamy aż stracą czujność a wtedy wykonamy pierwszy krok - szeptem stwierdziła do siebie istota i zniknęła w mroku nocy.
.........................................................................................................................
Bardzo przepraszam, że tak długo nie pisałam, niestety póki co myślę że do końca kwietnia nie zdążę z nowym postem. Powód jest tego taki, że po prostu mam egzaminy gimnazjalne i nie mogę tego zawalić. Za to po 25 kwietnia akcja nabierze większego rozpędu i zacznie się jakby druga część mojego opowiadania. Bardzo dziękuję za wszystkie nominację i komentarze oraz z góry przepraszam za błędy interpunkcyjne i literówki. Pozdrawiam Makoto Shi.

sobota, 9 marca 2013

Rozdział 14

                                              Soul Society

                         Rukia wracała wolnym krokiem z prezentem dla Byakuyi. Z jednej strony cieszyła się przyjęciem ale nie mogła zapomnieć o nocnym koszmarze. Bała się. Od kilku dni z Sode no Shirayuki próbowała znaleźć sposób na pokonanie wiedźm ale daremnie. Jej zanpakutou miało porozmawiać z najstarszymi ostrzami ale póki co niczym jej nie poinformowała. Rozmyślając doszła do rezydencji, kilku kapitanów już tam było pomagając robić ostatnie poprawki, przywitała się skrzętnie ukrywając prezent dla Byakuyi. Chociaż powinna się przebrać w eleganckie kimono wolała pozostać w stroju shinigami, czuła się jakoś pewniej. Spinając włosy spojrzała w lustro. Zobaczyła siebie w nocy z krwią i lodem na twarzy. Mrugnęła, teraz odbicie było normalne. Wstała i wzięła zanpaktou. Wyszła i osłoniła oczy przed oślepiającym światłem. Byakuya już siedział na miejscu, skinęła głową witając się z nim. Usiadła, większość gości już była. Ze smutkiem spoglądała na delikatnie padające płatki śniegu, jednocześnie ogarniając wzrokiem twarze gości. Razem z bratem siedziała na eleganckim krześle, goście siedzieli lub stali w zależności od ich statusu społecznego w ogrodzie dworu Kuchiki. Po złożeniu życzeń i podarowaniu prezentów wszyscy mieli przejść do głównej sali, gdzie był już przygotowany wcześniej przez służbę poczęstunek. Zaczęło się, głowy szlacheckich rodów podchodziły, składały życzenia i dawały prezenty jubilatom. Szło to wolno, każdy oczywiście chciał zaprezentować się z jak najlepszej strony przed członkiem klanu Kuchiki. W końcu nadszedł czas na życzenia od kapitanów 13 oddziałów. Rukia rozluźniła się, nareszcie stało się to mniej formalne, kapitanowie a zwłaszcza kapitan 5 i 8 oddziału żartowali by rozluźnić napiętą atmosferę. Do najważniejszych osób na tym przyjęciu podeszli wicekapitanowie, oni również rozluźniali atmosferę a w szczególności Renji, który wracając wywinął orła  przez skórkę banana podłożoną przez Ichigo. Renji nie został mu dłużny i znalazłszy pudełko jajek obrzucił go. Kłócących się shinigamich rozdzielił kapitan Hitsugaya a impreza toczyła się dalej. Przed czarnowłosymi zamigało białe, lśniące światło i pojawiły się zanpakutou. Sode no Shirayuki oraz Senbonzakura podeszli do Rukii i Byakuyi, złożyli im krótkie i szczere życzenia oraz wręczyli im prezenty. Obydwa były tak zapakowane, że nie było sposobu by zgadnąć co to jest. Rukia próbując zgadnąć co to jest napotkała tylko uśmiech swojego zanpakutou. Mimowolnie też się uśmiechnęła, kto wie może ten prezent to rozwiązanie problemów z czarownicami. Kapitańskie zanpakutou zniknęły. Kapitan 9 oddziału wstała i wręczyła prezent swojemu bratu. On zrobił to samo. Usiedli na swoich miejscach. Zaproszeni goście skłonili się i powoli ruszyli za Byakuyą otwierającym drzwi głównej sali. Nagle niebo przysłoniły czarne chmury zaczęły krążyć po niebie razem z zimnym porywistym wiatrem. Rukia zamarła, jej koszmar zaczął się spełniać. Dotknęła zanpakutou by poczuć się pewniej, Byakuya wziął do ręki Senbonzakurę tak samo postąpili pozostali kapitanowie. Czarnowłosa wzięła do ręki prezent od lodowej katany. Przycisnęła go mocniej do siebie, tym samym trzęsąc się ze strachu. Rzuciła się do biegu, mijając zaskoczonych gości i nie zwracając uwagi na nawołujących ją Ichigo i kapitana 6 oddziału. Wyjmując ostrze wypowiedziała:
- Mae, Sode no Shirayuki - a następnie krzyknęła, kierując katanę w stronę przeciwników - Tsugi no mae, Hakuren.
Potężna fala lodu zamroziła czarownicę. Ichigo otworzył usta ze zdziwienia, atak Rukii był dziesięciokrotnie silniejszy niż wtedy gdy ostatni raz widział to. Nie sądził, że stała się aż tak silna. Czarnowłosa zaś wiedząc, że choć na chwilę zatrzymała te wiedźmy pobiegła w stronę lasu używając shunpo. Wiedziała, że zachowuje się jak tchórz, ale tylko to mogła zrobić by przerwać urzeczywistniający się koszmar. Będąc między drzewami szukała zawieszonej na drzewie granatowej wstążki. Znalazłszy ją w końcu wdrapała się na drzewo i skryła się w ogromnej dziupli. Użyła Shakkaho by czerwona kula oświetliła prezent który trzymała w dłoni. Rozdarła papier i otworzyła pudełko. W środku na miękkim granatowym materiale leżał połyskujący lśniącą bielą sztylet. Gdy wzięła go do ręki  rozpadł się na trzy części. Ze zdziwieniem zauważyła, że w gruncie rzeczy te trzy kawałki są identyczne jak sztylet w pudełku. Przyjrzała się jednemu nietypowy kształt i waga czyniły go śmiercionośną bronią. Świetnie układał się w dłoni jakby był dłonią drugiego człowieka a nie martwym przedmiotem. Odłożyła go na bok. Chwyciła teraz materiał próbując znaleźć jakąś informację na temat tej rzeczy. Gdy nim potrząsała zauważyła równe i staranne pismo Sode no Shirayuki. Zaczęła czytać otwierając szerzej oczy.
                      Byakuya rozglądał się po rezydencji, miał nikłą nadzieję że jego siostra tu jest. Rukia mu trochę powiedziała o tym co miało się zdarzyć ale wiedział, że nie powiedziała mu wszystkiego. Pewnie nie chciała go zmartwić aczkolwiek chciał poznać prawdę. Krótko po zniknięciu kapitan 9 oddziału wiedźmy uwolniły się i zniknęły. Denerwowało go przerwanie ceremonii ale w pewien sposób chciał żeby to zaczęło się wcześniej na przykład przed przemową Rido Kenzou. Nienawidził tego dziada, gdy mówił życzenia jego słowa ociekały sarkazmem i nieszczerością. Nie było osoby która darzyłaby go sympatią nawet prostoduszny kapitan 13 oddziału go nie lubił. Oszalał wręcz po śmierci żony a choroba i przegrana tylko bardziej go męczyły, winił dzieci za śmierć Uiharu. W ogóle nie przypominał swego ojca Daisuke. Rido ociekał złością i nienawiścią szczególnie do kapitana 6 oddziału. Przy każdej okazji wytykał mu złamanie zasad rodów szlacheckich. Czarnowłosy starał się nie cieszyć z cierpienia innego człowieka ale czerpał radość z tego, że głową rodziny Kenzou wkrótce zostanie Aya. Był dosyć rozgarniętym chłopakiem i jedyną urazę chował do ojca ale nikt nie miał mu tego złe wręcz popierali to i cieszyli się, że młody nie jest uległy. Aya w tej chwili tłumaczył coś Ichigo zapewne i on martwił się o Rukię. Ichigo podbiegł do Byakuyi i wręczył mu jego prezent od jego zanpaktou.
- Senbonzakura prosił bym ci to przekazał, masz to otworzyć - poinformował go. Kapitan 6 oddziału z lekkim ociąganiem się posłusznie otworzył prezent. Było to podobnie jak w przypadku Rukii pudełko tyle tylko, że to miało kolor jasnofioletowy. W środku był srebrny kompas ozdobiony czerwonymi klejnotami. Obok niego była informacja od ofiarodawcy. Tłumaczyła ona zasadę działania ,,Impasu''. Kompas ten wskazywał drogę do tego co było najważniejsze dla osoby która go trzymała, oprócz tego chronił właściciel tworząc wokół niego barierę nie do zniszczenia. Ichigo zaglądając Byakuyi przez ramię zrozumiał. 
- Celem jest pokonanie przeciwników - odrzekł rudowłosy -a skoro ty jesteś posiadaczem to znaczy, że musisz znaleźć Rukię która pewnie wie jak zniszczyć czarownice.
- Wiem, Kurosaki Ichigo - spokojnie rzekł Byakuya - a teraz choć ze mną. Prawdopodobnie będziesz potrzebny.
Używając shunpo ruszyli w kierunku który wskazywała igła.
                                 Kapitan 9 oddziału rysowała na ziemi krąg oraz rozpaliła trzy pochodnie. Postępowała według wskazówek Sode no Shirayuki. Modliła się w duchu tylko o to by Byakuya zdążył na czas. Ostrza wykonały kawał dobrej roboty nie tylko znalazły sposób na pozbycie się przeciwnika ale również odnalazły przedmioty potrzebne do tego. Była im za to niezmiernie wdzięczna. Niestety nie miała czasu poczuła dreszcze. Wiedźmy były tu teraz należało tylko zwabić je w pułapkę.
...................................................................................................................
Z okazji moich urodzin ten rozdział będzie odrobinkę dłuższy. Bardzo przepraszam za moją długą nieobecność ale laptop był w naprawie przez 3 tygodnie a oprócz tego zbliżają się egzaminy gimnazjalne. Więc nauczyciele wciskają tyle sprawdzianów ile tylko się da. (np. w ten piątek miałam aż trzy z fizy, bioli i anglika w dodatku nie liczę na nic więcej niż tróję). No cóż rozdział specjalnie dedykuję Księżniczce Mroku która na bieżąco komentuje moje idee. Pozdrawiam i zapraszam do czytania Makoto Shi.

piątek, 1 lutego 2013

Rozdział 13

                                                  Soul Society

                                    W jedenastym oddziale jak zwykle trwała walka, Zaraki Kenpachi kontra reszta oddziału. Połowa oficerów leżała bez ruchu na podłodze. Ichigo otworzył drzwi i wszedł. Kapitan jedenastego oddziału uśmiechnął się.
- Czekałem na ciebie Ichigo, szykuj się do walki - powiedział
- Miałem tu przyjść tylko po to by z tobą powalczyć, jeśli tak to podziękuje - odrzekł rudowłosy.
- Nie chodzi o samą walkę ale o trening pewna osoba do mnie przyszła i poprosiła o to by sprawdzić i zwiększyć twoje umiejętności. W końcu 13 lat to szmat czasu, mógłbyś zapomnieć jak się walczy, co Ichigo?
- Pewna osoba, czyli kto? - zapytał 
- Kuchiki Byakuya - rzekł Ikkaku przysłuchujący się ich rozmowie
- Byakuya !? 
- W sumie to nie moja sprawa  ale walka z tobą jest interesująca, no zaczynamy - zakończył Zaraki
Początkowo Kurosaki nie mógł się przełamać, wszystko szło mu opornie, potykał się nawet o własne nogi ale z czasem zaczęły mu się przypominać poprzednie pojedynki. Zaczął napierać z większą siłą i pewnością siebie. Ikkaku Madarame zauważył zmianę w postawie rudowłosego. Sam nie mógł się doczekać kiedy będzie mógł się z nim zmierzyć. Co chwila było słychać dźwięk uderzających o siebie katan. Na ziemie spadały  pojedyncze krople krwi, raz jednego a raz drugiego. Zmęczeni w końcu usiedli na ziemi. Ikkaku zakończył dzisiejszy trening i kazał Ichigo przyjść dnia następnego. 
                                           W Soul Society i w Świecie Ludzi minęły spokojne dwa dni. Nikt nie został zaatakowany. Wszystko było pogrążone w niby spokojnej atmosferze, niektórzy jakby zapomnieli o mającym nadejść z dnia na dzień niebezpieczeństwie. Ichigo w ciągu tych dwóch dni codziennie trenował, Rukia również. W Świecie Żywych porucznik 5 oddziału, Momo Hinamori, Jun, Aya, Louise, Miyako i Omi żegnali się z panią Barbarą i panem Stanisławem.Obiecali, że na pewno w przyszłości ich odwiedzą. Dostali trzy pełne kosze przysmaków. Znajdowały się tam powidła, dżemy, bigosy, żurki i wiele, wiele innych specjałów. Po wejściu w las by nikt ich nie zauważył otworzyli przejście do Soul Society. Gdy doszli na miejsce przed oficjalną bramą czekali na nich kapitan 9 oddziału Rukia Kuchiki, kapitan 12 oddziału Mayuri Kurotsuchi oraz kapitan 5 oddziału Shinji Hirako. Shinigami początkowo zdziwieni, uśmiechali się od ucha do ucha ciesząc się z tego, że są już w domu. Rukia zdziwiona zauważyła kosze z jedzeniem. Oficerowie wytłumaczyli jej jak spędzili te kilka dni i że dostali to w zamian za pracę w gospodarstwie. Rukia rozdała ostatnie sześć zaproszeń i poszła razem ze swoimi podwładnymi do kwater 9 oddziału gdzie czekali na nich wszyscy oficerowie oddziału Rukii. Oficerzy bawili się ale z umiarem gdyż dnia następnego miało się odbyć przyjęcie urodzinowe w rezydencji Kuchiki. Rukia poszła do swojego gabinetu by nie przeszkadzać oficerom swoją obecnością, zabrała się za małe porządki bo nazbierał się u niej mały bałagan. W sumie to połowe gabinetu miała zawaloną raportami i innymi dokumentami. W czasie gdy próbował znaleźć najstarsze dokumenty drzwi otworzyły się i stanął w nich Aya. Początkowo nie zauważył kapitan ale potem zobaczył ruszającą się górę papierów.
-  Mogę wejść – zapytał
- Tak proszę, wchodź – odpowiedziała siadając za biurkiem – usiądź
- Czy mogę zobaczyć listę gości na przyjęcie? – zapytał siadając
-  Dobrze, akurat mam ją przy sobie –podała mu kartkę zapisaną drobnym druczkiem. Aya czytał dokładnie każde nazwisko nagle w jego oczach zapłonęło coś na kształt nienawiści, co zdziwiło czarnowłosą. Dziewiąty oficer rzadko okazywał jakiekolwiek emocje.
-    - Kapitan Kuchiki, ja raczej nie pojawię się na urodzinach - w końcu wydusił z siebie                                
- Z powodu twojego ojca, Rido Kenzou, tak?
-       - Skąd kapitan wie o tym, nikomu o tym nie mówiłem – rzekł podnosząc głos
-     - Pamiętaj, że jestem siostrą głowy rodziny Kuchiki. Kiedyś spotkałam się z tobą gdy razem z Byakuyą odwiedzałam jeden z czterech szlacheckich rodzin, rodzinę Kenzou. Wtedy jeszcze tam byłeś, prawda. Przed tym jak uciekłeś z domu i zmieniłeś nazwisko.
    - To prawda, ojciec był, nie, jest tyranem, bił mnie i moją siostrę. Ona wyszła za mąż w ten sposób uciekła ale ja jako przyszła głowa rodu musiałem tam zostać.
      -   Rozumiem co czujesz ale nie możesz odmówić zaproszeniu. Pojaw się tam choćby na chwilę bo inaczej twoim przyjaciołom będzie przykro.
      -  Dobrze, rozumiem kapitan pójdę już – rzekł i wyszedł. Rukia jeszcze chwilę rozmyślała, wiedziała że głowa rodziny Kenzou jest okrutny ale, że bił swoje dzieci. To okropne. W końcu wstała i ogarnęła gabinet po skończonej pracy szybko udała się do rezydencji rodu Kuchiki. Idąc do swojego pokoju przywitała się z bratem i Ichigo oraz życzyła im dobrej nocy.                                                                                     Byakuya obudził się w nocy. Wydawało mu się, że słyszał krzyk. Lecz zignorował to nie widząc i nie czując lodu. Martwił się o swoją siostrę ale ona sama musiała poradzić sobie ze swoim strachem. Położył głowę na poduszce i zapadł w głęboki sen. Za ścianą zaś roztrzęsiona Rukia miała twarz we krwi i oblodzone włosy. Roniąc łzy szeptała ,,To nie może być prawda, po prostu nie może’’
…………………………………………………………………………
Kolejny rozdział za mną. Przepraszam, że taki krótki ale mam po prostu dom na głowie. Ten rozdział dedykuje wszystkim którzy czytają mojego bloga. Pozdrawiam Makoto Shi!
-

piątek, 18 stycznia 2013

Rozdział 12

                                                          Świat ludzi

                               Louise za strachem patrzyła na czarownicę, jeszcze z nią nie walczyła ale widziała co się stało z Miyako  i Ayą. Poczuła dreszcz na plecach. Przypomniała sobie co jej powiedziała kapitan na osobności o tym koszmarze. Opowiedziała jej, że widziała ją, a na jej twarzy krew. A teraz ona stała przed tą wiedźmą. Wedle relacji Ayi umiały one wzniecać duszący dym, ale tylko ta zdecydowanie przewodząca stosowała to. 
- Omi do dzieła - zawyrokowała - nie możemy zawieść
- Masz rację, Zniknij Hozuki - powiedział i stanął koło różowowłosej z uwolnionym zanpakutou. Przeciwniczka tylko na to się uśmiechnęła. ,,Najpierw muszę poznać jej zdolności, spróbuję Kido''-pomyślała.
- Hado 31, Shakkaho - krzyknęła lecz czarownica jakby rozpłynęła się w powietrzu chwilę przed tym jak czerwona kula miała w nią uderzyć. Louise poczuła jej reiatsu za sobą. Nagle poczuła, że coś chwyta ją za kostkę . Straciła równowagę, zamachała rękami i chwyciła Omiego. On podniósł ją i zdziwiony wzniósł się z nią do góry za pomocą shunpo. ,,Co jest''- pomyślała i spojrzała na swoją kostkę, szata shinigami była w tym miejscu rozerwana i zakrwawiona, na jej nodze było widać ukłucia jakby po kolcach i krew. Syknęła z bólu.
- Co się stało Louise? - zapytał Omi
- To tylko mała ranka ale musimy być czujni, gdzie ona jest - krzyknęła obracając się. W tej samej chwili ją zobaczyła jedną ręką dotykała ziemi i mamrotała coś niezrozumiale. Z podłoża wystrzeliły zielone pnącza pokryte ostrymi kolcami. Z szybkością błyskawicy zmierzały w stronę Omi-ego i Louise.
- Co to jest, Louise musimy znaleźć się wyżej - zawołał 7 oficer. Jak powiedział tak zrobili lecz i tak to nic nie dało. Pnącza z łatwością ich doganiały mimo coraz większej odległości od ziemi i czarownicy.
- Dobra, koniec zabawy. Zapadnij się w otchłani, Issa - wykrzyknęła i otoczyło ją jasno fioletowe światło. Z uwolnionym zanpakutou stanęła a jej oczy zalśniły blaskiem. Zamachnęła się ostrzem i wywołała wybuch. Jedno zamieniło się w popiół i spadło na ziemię. Przez twarz czarownicy przebiegł cień zwątpienia ale szybko ustąpił szyrderczemu uśmiechowi. Znowu dotknęła ręką ziemi ale tym razem szeptała szybciej i głośniej a dookoła zaczęły się pojawiać czarne runy. Tym razem z podłoża zaczęły wydobywać się czarne pnącza a z nich unosił się czarny dym. Shinigami wymienili porozumiewawcze spojrzenie i ruszyli w dwie różne strony. Czarownica tylko przyglądała się temu. Jak na umówiony znak, w jednej chwili Louise i Omi zatrzymali się. Chłopak stał się niewidzialny a dziewczyna krzyknęła ,,teleportacja''. Pojawili się za przeciwniczką i zranili ją. Kilka kropel krwi spłynęło na ziemię, czarne pnącza upadły.
- Byłam nieostrożna ale nie poznaliście jeszcze mojej prawdziwej mocy - powiedziała dysząc, podniosła rękę do góry i krzyknęła - Stwory więzów - przebudźcie się!
Dookoła jej ręki pojawiła się czarna poświata. W odległości jakichś dziesięciu metrów od nich zaczęły pojawiać się istoty wyglądające jakby ruchomy szkielet pokryły czarne liany. Najpierw było ich kilka potem kilkanaście. Czuć było ich reiatsu świadczące o tylko jednym celu - zabiciu przeciwnika. Louise zaczęła się trząść. Bała się. Nie była w stanie nic zrobić. W rękach armii wiedźmy pnącza, tam gdzie były kończyny górne, uformowały się w ostrza. Oficerowie 9 oddziału byli jak sparaliżowani. Omi z ledwością dobrnął do Louise i stanął przed nią by w razie czego osłonić ją. Nagle przed nim pojawiły się pozostałe wiedźmy.
- Miałaś ich tylko zabić siostro, a nie pokazywać im swoją prawdziwą moc. Postąpiłaś nierozważnie, chodźmy, cofnij swoją armię - powiedziała jedna z nich
- A co z nimi, zostawimy ich tak - odrzekła walcząca wcześniej wiedźma
- Nie są problemem - rzekła i wbiła ostrze w brzuch Omi-ego - wyczuli nas, znikamy.
Rozpłynęły się w powietrzu z rany 7 oficera wytrysnęła krew i spłynęła po twarzy Louise.
- Omi nie.., Omi - szeptała Louise. W tej chwili pojawili się przed nią Momo i Jun.
- Nie martw się pomożemy mu - powiedziała porucznik 5 oddziału tamując krew -będzie dobrze chyba nie ma uszkodzonych żadnych organów wewnętrznych. Wyczuliśmy wasze spadające reiatsu i udaliśmy się tu. Co się stało?
Różowowłosa zaczęła opowiadać.
                                               Do gabinetu kapitan 9 oddziału wleciał piekielny motyl. Gdy Rukia wysłuchała wiadomość, czym prędzej zerwała się z miejsca i ruszyła do kwater 12 oddziału. Użyła shunpo by dotrzeć tam jak najszybciej. Na miejscu znalazła kapitana tejże jednostki.
- Kapitanie Mayuri, o co chodzi, czemu miałam jak najszybciej tutaj dotrzeć - spytała
- Mamy przekaz ze świata ludzi, twoi podopieczni walczą tam z czarownicą - rzekł i skinieniem ręki wskazał jej drogę do pokoju. W pomieszczeniu na ekranach komputerów widać było Louise i Omi-ego oraz wiedźmę. Rukia patrzyła zdziwiona jej uwagę przykuła technika czarownicy. Pamiętała to. Pnącza, inkantację magii - to część magii ziemi Makoto. Czy te wiedźmy mają z nią coś wspólnego, zastanawiała się. Nagle do pomieszczenia wszedł kapitan głównodowodzący.
- Kapitanie Mayuri proszę przygotować mi raport z tej walki - rozkazał
- Kapitan Kuchiki Rukio, chyba masz już wystarczająco informacji na temat naszych przeciwników - ciągnął - twoim zadaniem jest pokonać te wiedźmy. To wszystko.
- Tak - odpowiedziała i poszła do rezydencji rodu Kuchiki. Nie witając się z nikim poszła do swojego pokoju, będąc tam zamknęła dokładnie drzwi i przesunęła szafę. Wyjęła kawałek drewnianej podłogi i wyjęła pudełko pokryte lśniącą granatową satyną. Deskę odłożyła na miejsce a szafę przesunęła. Wyjęła przedmiot z pudełka,pudełko odłożyła do szafy, zaś ów przedmiot schowała za pas. Wyszła i skierowała się do swojego ulubionego miejsca w całym Soul Society. Miejscem, gdzie trenowała ze swoim porucznikiem Kaienem Shibą. Gdy tam szła zauważył ją Byakuya ,,Więc jednak zdecydowałaś się tego użyć, co się więc stało? Przez dziesięć lat sam widok tego przyprawiał cię o łzy, przez dziesięć lat tego nie używałaś. O co chodzi?''- zastanawiał się. Rukia biegła, gdy wreszcie dotarła na miejsce zdjęła kapitańskie haori i odłożyła zanpakutou. Chwilę później zawiał mocny wiatr.
                                              Ichigo spał w fotelu Renjiego w kwaterze 6 oddziału. Wszyscy byli zajęci przygotowaniami a szczególnie Byakuya, więc nie martwił się, że ktoś go obudzi. Miał sen który był jakby dalekim wspomnieniem którego nie pamiętał było to sprzed 16 lat. Walczył z hollowami w Karakurze dziwnym trafem było ich tak dużo, że nie dawał rady. Nagle pojawiła się dziewczyna na oko szesnastoletnia, przywitała się z nim i powiedziała, że mu pomorze. Po czym w jej ręce pojawił się miecz a na plecach pojawiły się czarne skrzydła. Z szybkością błyskawicy zabijała kolejne hollowy, tak że nie został ani jeden. Na odchodnym powiedziała:
- Nazywam się Makoto, na pewno jeszcze kiedyś się spotkamy Kurosaki Ichigo. Potem pojawiła się kolejna scena. Tym razem stał on w ciemności a ta sama dziewczyna wyciągała do niego dłoń na której leżał sztylet.Usłyszał w głowie jej głos ,, Zrób to co musisz, nie lękaj jeśli uważasz, że to co robisz jest słuszne. Dlaczego się wahasz?'' Po czym znikła a na ziemię spadł sztylet. Nagle obudził się zobaczył przed sobą list, otworzył go i zdziwił się, ma iść do jedenastego oddziału, po co? Mimo wszystko jednak wstał i udał się do wskazanego miejsca.
................................................................................................................
Dwunasty rozdział za mną. Przepraszam, że tak długo nie pisałam ale mam trochę dużo nauki. Jestem na szczęście po sprawdzianie z historii ale dowiedziałam się, że czeka mnie jeszcze ich pięć. No cóż w trzeciej gimnazjum mało jest czasu na odpoczynek. Pozdrawiam i proszę o komentarze Makoto !

piątek, 4 stycznia 2013

Rozdział 11

                                                Soul Society

                           W dziewiątym oddziale trwał bałagan. Pod nieobecność kapitan, która załatwiała sprawy związane z przyjęciem urodzinowym, porucznik zwołał zebranie. Chodziło o prezent dla kapitan Kuchiki.
- Macie jakieś pomysły? - zapytał Hisagi
- Zróbmy wielką laurkę i wszyscy się tam podpiszmy - zaproponował 18 oficer
- Nie... to zbyt banalne - odparł inny
- Z tego co pamiętam Rukia lubi króliczki Chappy - podpowiedział Ichigo, który najlepiej z całego towarzystwa znał ją. Mimo, że nie był członkiem 9 oddziału, zgodził się na prośbę Shuheia o pomoc.
- Kupmy jej wielkiego królika!
- Kocyk w króliczki!
- Obraz z króliczkiem!
- Kiedyś mi coś takiego pokazywała to odpada - powiedział Kurosaki. Nagle drzwi oddziału otworzyły się i stanął w nich Renji.
- Jest tu może kapitan 6 oddziału? - zapytał
- Jeśli dobrze pamiętam to jest w swojej rezydencji, razem z Rukią opracowuje szczegóły imprezy - odpowiedział Ichigo -A właśnie Renji, wiesz może co lubi Rukia?
- Hmmm... , o już wiem lubi wysoko położone miejsca, dobra ale ja lecę jak chcecie znać więcej szczegółów zapytajcie mojego kapitana, ja lecę pa.
- Mam pomysł - wykrzyknął Hisagi - zawieśmy jej hamak w  gabinecie pod sufitem, a dookoła zróbmy tapetę z króliczkami Chappy!
- To jest dobre - ktoś stwierdził
- No to spotkanie uważam za zakończone, Haruhi zajmiesz się kupnem tych rzeczy - zwrócił się do trzeciej oficer.
- Nie ma sprawy - odpowiedziała
                        Rukia sprawdzała czy lista gości zgadza się z listą wysłanych zaproszeń. Zmarszczyła brwi coś tam się nie zgadzało, zaproszonych gości było więcej. W końcu dojrzała do kogo nie doszło do zaproszenia. Były to osoby które wybrały się na misję. Nadal nie było od nich odpowiedzi. Wypuściła powietrze i oparła się o krzesło, na szczęście znalazła już prezent dla Byakuyi miał go odebrać rano w dniu przyjęcia. Wstała i skierowała się do głównej sali w rezydencji rodu Kuchiki. Mimo, że była tu już wiele razy za każdym razem to pomieszczenie robiło na niej wielkie wrażenie. Sala ta była wielkości 2 boisk piłkarskich, na każdej ścianie było z 15 wielkich przestronnych okien. Osłaniały je śnieżnobiałe zasłony spięte srebrnymi klamrami. Podłoga wyłożona wypolerowanym drewnem, lśniła. Z pomieszczenia wychodziło wyjście na ogromny taras, a widok był na drzewa sakury obecnie pokryte śnieżnobiałym puchem.
- Rukia, czy wszystko gotowe ? - zapytał Byakuya
- Prawie Nii-sama, nie wręczyłam jeszcze zaproszeń  6 osobom.
- Czy to te osoby po których słuch zaginął w świecie ludzi?
- Tak.
- Przed chwilą Mayuri Kurotsuchi poprosił bym ci przekazał, a mianowicie że dostał od nich informację, wrócą za 3 dni.
- Oh, kamień spadł mi z serca ale to niestety nie było moje jedyne zmartwienie.
- O co chodzi ?
- Nie chciałam cię martwić ale wiem co jest celem tych wiedźm. One... chcą zdobyć nasze zanpakutou. Chcą to zrobić podczas przyjęcia urodzinowego.
- Wiem
- Ale skąd ...
- Wszechkapitan mi powiedział o pozwoleniu który otrzymałaś od niego. Nie obwiniam cię o to, że mi nie powiedziałaś ale nie powinnaś sama się tym zajmować. One są niebezpieczne. Uważaj na siebie i wracaj do pracy.
- Tak Nii-sama - odparła i udała się do kwater swojego oddziału, gdzie czekały na nią stosy raportów do wypełnienia. Westchnęła i zabrała się do roboty.
                               W tym samym czasie w świecie ludzi sześcioro shinigami odpoczywało po pracy. Było to dla nich o wiele trudniejsze niż walka z pustymi. No ale otrzymywali w zamian dach nad głową i jedzenie.
- Myślałem że będzie mniej roboty a to jest strasznie męczące - powiedział Jun
- Nie jest tak źle, po za tym wczoraj było zabawnie. - zaśmiał się Omi
- Niby w którym momencie - odparł członek 12 oddziału
- Wtedy gdy na tobie krowa usiadła - zachichotała Louise
- Bardzo śmieszne, hahaha.
- W okolicy pojawiło się kilka hollowów, kto pójdzie się nimi zająć ? - zapytała Momo, wchodząc do pokoju gdzie odpoczywała reszta.
- Ja z Louise  - odpowiedział Omi i razem z nią zamienił się w shinigami. Szybko wyszli i skierowali się w stronę reiatsu hollowów. Idąc rozmawiali o Ayi i Miyako. Ostatnio między tą dwójką pojawiła się pewna zażyłość. Pomagali sobie wzajemnie i spędzali razem więcej czasu niż zwykle. Przed tym jak wyszli, Louise zauważyła że Miyako opiera się o ramię Ayi. Wyglądali jak zakochani. Omi zgadzał się z 8 oficer, że powinni być parą. Nagle usłyszeli trzask, przed nimi pojawiło się 8 hollowów. Członkowie dziewiątego oddziału nawet nie wyczuli ich reiatsu. Czym prędzej wyjęli ostrza i przygotowali się do ataku, mimo szybkości te stwory nie wyróżniały się specjalną siłą. Shinigami pokonali ich szybko. Gdy schowali ostrza usłyszeli złośliwy śmiech.
- Tu się ukryliście, skarbeńki - oficerowie ze zgrozą stwierdzili, że ten głos należy do jednej z czarownic, po chwili dodała - zaczynamy zabawę moi drodzy !
..............................................................................................................
Weekend nareszcie. Tak więc rozdział 11 za mną nie wiem czy jutro się wyrobie z notką bo czeka mnie sprawdzian z historii we wtorek ( a materiał to około 45 stron w zeszycie ). Proszę o komentarze i pozdrawiam Makoto Shi!!